Projekt kosmicznego teleskopu Jamesa Webba (ang. James Webb Space Telescope, JWST) od samego początku borykał się z wieloma problemami. Najbardziej jaskrawym ich przejawem jest wielokrotne przedłużanie prac. Przypominamy, że według początkowych zapowiedzi wyniesienie teleskopu w przestrzeń kosmiczną miało się odbyć jeszcze w 2015 roku, podczas gdy faktyczne jego wystrzelenie odbyło się dopiero w roku bieżącym, czyli 7 lat później. Sam start rakiety Arianne 5, która stanowiła źródło transportu dla Webba przebiegł co prawda bez zakłóceń, ale i on był kilkukrotnie przekładany. W tym przypadku z uwagi na złe warunki pogodowe. Dłuższy proces projektowania negatywnie odbił się też na budżecie. Przez te wszystkie lata zdążył on wzrosnąć kilkukrotnie i przez to wiele osób obawiało się, że NASA ostatecznie porzuci projekt jeśli misja nie powiedzie się już za pierwszym razem.

Od samego początku było też wiadome, że z uwagi na skomplikowaną budowę teleskopu wiele rzeczy może pójść nie tak i mimo poprawnego wyniesienia na orbitę LN2 teleskop i tak będzie niezdatny do użytku. W tym przypadku kluczowe było to czy poprawnie zadziałają mechanizmy odpowiedzialne za ustawienie i kalibrację 18 heksagonalnych luster oraz za rozłożenie powłok termicznych. Ten ostatni element pozwala ukryć zwierciadło przed oddziaływaniem słońca i ochłodzić je do ekstremalnie niskich temperatur. Ponieważ Webb działa w podczerwieni, a nie w zakresie światła widzialnego wymagana jest temperatura poniżej -170 stopni Celsjusza. Reasumując, żeby uzyskać obraz wszystkie elementy musiały zadziałać z niezwykłą precyzją i to w dodatku w bardzo nieprzyjaznym środowisku jakim jest przestrzeń kosmiczna.

Dlatego też od chwili wystrzelenia wszyscy entuzjaści z niecierpliwością i lekkim niepokojem śledzili stronę NASA w oczekiwaniu na to czy Webb zadziała czy też okaże się bardzo kosztownym śmieciem elektronicznym. Taki komunikat pojawił się dopiero niedawno i na szczęście jest pozytywny. Teleskop działa, a cały proces zakończył się poprawnie. Teraz jeszcze NASA musi jeszcze wykonać kilka rutynowych testów i przeprowadzić kilka dodatkowych korekt by wreszcie oddać w ręce naukowców nową, z dawna oczekiwaną „zabawkę”.

Na koniec oddajmy głos Panu Ritva Keski-Kuhna z NASA, który o poinformował nas o sukcesie misji następującymi słowami: „W pełni skalibrowaliśmy teleskop i skierowaliśmy go na gwiazdę, jego wydajność przekroczyła nasze oczekiwania. Z niecierpliwością czekamy na pierwsze odkrycia naukowe. Dziś wiemy już, że zrobiliśmy wszystko poprawnie.”

Źródło: NASA

Udostępnij

Dodaj komentarz